Macie w domu stary telefon komórkowy, typu cegła? Aparat, czy cokolwiek innego, co choćby leżało obok sprzętu elektronicznego? To nie mit! Bierzcie je do Maroka i wymieniajcie na to wszystko, na co turyści zawsze wydają kupę pieniędzy. Zawsze, gdy się targujecie, wspomnijcie, że do tego dodacie jakiś stary zegarek elektroniczny, a marokański sprzedawca nie dość, że zejdzie z ceny, to jeszcze dorzuci jakiś drobiazg.
Przykład z życia:
W sumie nie wiemy, jak to się stało, ale pewnego dnia zostałyśmy zaciągnięte do sklepu produkującego dywany. Marokańczycy są w te klocki całkiem nieźli. "Chodź tylko obejrzeć, nie musisz przecież nic kupować." I zanim się obejrzysz, siedzisz na miękkiej kanapie z szklaneczką herbaty miętowej w dłoni, a właściciel sklepu rozkłada przed Tobą cały swój towar. Opuszczasz go z pełnymi siatkami. Dlaczego? Przecież nie zamierzałeś nic kupować, ale on tak się starał, że po prostu nie wypada wychodzić z pustymi rękoma, albo po prostu boisz się, że w nocy do Twojego hotelu wyśle całą swoją rodzinę w niecnych zamiarach.
A więc jesteśmy w tym sklepie, już jako tako doświadczeni w tych ich mykach, i tłumaczymy, że nie mamy pieniędzy, że następnej nocy śpimy na lotnisku, bo nie stać nas na nocleg. A on dopytuje się, czy nie mamy niczego na wymianę. "O, na przykład taka bluza, wymienię ją na ładny szalik" sprzedawca wskazuje na moją bluzkę, co naprawdę pamięta lepsze czasy kilka lat temu.
Tylko pamiętajcie, jeżeli zaczniecie się już o coś targować, nie ma odwrotu, musicie to kupić, inaczej śmiertelnie obrazicie sprzedawcę.
Ale "bargain masterem" okazała się Ela. Kupowałyśmy ostatnie pamiątki dla rodziny tuż przed wylotem i jako że naprawdę było u nas krucho z funduszami, naprawdę twardo się targowała. I nagle niemal zobaczyłam, jak nad jej głową pojawia się świecąca żaróweczka. "A co dostanę za to?" wyjmuje z kieszeni stary telefon. Urządzenie to było naprawdę obdrapane i na dodatek jego klapka trzymała się na jednym kabelku. Naszemu marokańskiemu sprzedawcy aż oczy się zaświeciły. Nie dość, że zszedł z ceny, to dorzucił jeszcze korale, naszyjnik i bransoletkę.
"A ja chciałam ten telefon wyrzucić na końcu wycieczki" podsumowała Ela. "Przecież nie będę brała takiego grata z powrotem do Polski".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz