czwartek, 16 lutego 2012

Be my friend

Turcja... kraj, od którego wszystko się zaczęło, umiłowanie do podróży, słabość do kultury muzułmańskiej...
Decyzja o wyjeździe na Erasmusa do Eskişehir była nagła i niespodziewana. Ale takie są chyba najlepsze.
Studiowałyśmy tam przez pół roku i ani jednego dnia nie żałujemy.


Tak to się zaczęło...
Na samym początku uderzyła nas postawa Turków wobec obcokrajowców. Każdy obcy, przyjezdny był dla nich osobą, którą trzeba koniecznie poznać i się z nią zaprzyjaźnić. Na ulicach ludzie się do nas uśmiechali, zagadywali nas, choć ani oni nie umieli mówić po angielsku, ani my po turecku. W sklepach zapraszano nas na herbatę, sąsiadki przynosiły nam jedzenie, wykładowcy z chęcią ucinali sobie z nami pogawędki, wszędzie miałyśmy zniżki... To powrót do Polski okazał się być trudniejszy, wszystko było szare, ludzie ponurzy i zmęczeni.

Turcy także wobec siebie są bardzo przyjacielscy. Mężczyźni chodzący ze sobą pod rękę i całujący się w policzek na powitanie, to wcale nie geje, a bliscy znajomi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz